Joanna Hoffmann

wstęp


 

Grzegorz Borkowski, 2000

 

"TRZY ELEMENTY ARTYSTYCZNEGO JĘZYKA JOANNY HOFFMANN"  

 

 Tekst zamieszczony w katalogu wystawy „KSIĄŻKA I CO DALEJ”, Galeria AT w Poznaniu, 2000


 

Anna Maria Potocka, 1997

 

"CYTATY Z JOANNY HOFFMANN" 

 

opublikowany w katalogu "Nowe Przestrzenie Sztuki", Galeria Biała, Lublin, 1997


 

Lech Karwowski, 1997

"JOANNA HOFFMANN" - fragment

 

opublikowany w katalogu wystawy indywidualnej "Epizod. Przewodnik po", Galeria Labirynt, Lublin, 1999



 

Joanna Hoffmann

wstęp

W mojej praktyce artystycznej posługuję się różnymi mediami: wideo i technologiami cyfrowymi, multimedialnymi instalacjami, grafiką i książka artystyczną.

Moje wcześniejsze realizacje oscylowały wokół relacji pomiędzy metaforą a konkretnością miejsca jakie zajmuję I czasem, który wypełniam. Mechanizmy zegarowe, własnej roboty lunety, wizjery, kompasy często pojawiały się w moich pracach. Orientowana przeze mnie przestrzeń przybierała formę obszaru zamkniętego, samo referencyjnego, każąc poszukiwać punktów odniesień w samym sobie.

„Jesteśmy tacy jakimi się znamy”; konstruując pewien system wyobrażeń i pojęć stwarzamy jednocześnie naszą rzeczywistość. Ewoluuje ona wraz ze zmianami jej postrzegania i rozumienia.

W moich pracach osobiste doświadczenia i obserwacje pojawiają się często w kontekście poszukiwań i teorii naukowych. Te odniesienia korespondują z moimi przekonaniami, że nasza percepcja rzeczywistości oparta jest w takiej samej mierze na naszym sensorium jak na ideologiach, które kształtują lub  przekształcają nasze kulturowe otoczenie. Badanie ich, stawianie pytań staje się częścią kreatywnego procesu i aktywizuje indywidualną partycypację w szybko zmieniającym się świecie.  

„Poeta w naukowym pejzażu” – te słowa Nicka Turvina w najlepszy sposób ujmują moja artystyczną postawę.

W moich pracach odwołuję się zarówno do idei które w znaczący sposób wpłynęły na ewolucję naszego postrzegania, jak i do współczesnych odkryć i interpretacji podważających stare definicje i rewolucjonizujących współczesną świadomość.  

Jedna z serii moich prac, obejmujących multimedialne instalacje, grafikę i książkę artystyczną, zatytułowana jest „Ukryta Melodia”. Odwołuje się ona do pitagorejskiej idei Harmonii Świata, będącą najważniejszą  i najpiękniejszą ideą jaką zrodził ludzki umysł. Wyrażona w harmonicznych relacjach między makro i mikro komponentami naszego wszechświata dała początek zarówno nauce jak i sztuce. Pitagoras wierzył, że materia wszechświata emanuje dźwięki, ze cały świat jest muzyką. Podzielił ją na Musica Mundana (która później zasłynęła jako Muzyka Sfer) oraz Musica Humana (muzyka ludzkiego ciała). Jego model, łączący po raz pierwszy w koherentny sposób wnętrze człowieka z resztą Uniwersum, ewoluował wraz ze zmianami naszej percepcji i wiedzy.

Moje realizacje łączą  obrazy wewnętrznych przestrzeni ciała człowieka (uzyskane za pomocą ultrasonografii i rezonansu magnetycznego) z obrazami odległych galaktyk, mikro dźwięki krwiobiegu i fal mózgowych z zapisami kosmicznych radiacji. Przywołują sen o Harmonii i podkreślają siłę ludzkiej wyobraźni. W tej serii poszukiwałam także relacji między dźwiękiem a jego wizualnymi interpretacjami. W przypadku partytur,  były one często światłoczułe i manipulowane przez widzów.

Kosmiczny Akord, według kontynuatorów pitagorejskiej idei, rozbrzmiał raz jeden w momencie Kreacji (zgodnie z dzisiejszymi obliczeniami 3-15 miliardów lat temu) wypełniając wszechświat wieczna polifonią. Około 3,5 miliardów lat temu dołączyła nowa linia melodyczna – muzyka życia, która zapisana w genetycznej informacji  jest wspólna dla wszystkiego co żyje na Ziemi.

Mój ostatni projekt „Life matters” został zainicjowany podczas mojej artystycznej rezydencji w KHOJ – Międzynarodowym Centrum Inżynierii Genetycznej i Biotechnologii w Delhi latem 2007 i zaplanowany jako artystyczne laboratorium obejmujące wystawy, warsztaty i wykłady., Zainspirowany został współczesną definicją życia, która łączy je z replikacją genów czyniąc resztę organizmu (w tym i nas samych) zaledwie częścią środowiska genów.

Projekt zadaje pytania o miejsce życia we wszechświecie, granice życia, skalę jego czasu a także o naturę ludzkiej świadomości, która nadaje materii życia znaczenie.

 

Te dwa projekty ukazują obszar moich zainteresowań i artystycznych poszukiwań, który łączy procesy mikro i makro, symulacje komputerową z fizycznym otoczeniem, naukowe dane z codziennymi doświadczeniami. W instalacjach często eksperymentuję ze skalą i różnymi materiami: cyfrowymi/wirtualnymi i zmysłowymi, tworami człowieka i natury, tym co wielkie, rozległe i ogólne i tym co intymne personalne aby zaktywizować odbiór pracy nie tylko na wizualnym ale i na zmysłowym/fizycznym poziomie.

Korzystając z naukowych badań i standardowych modeli nie ilustruję ich ale nadaje im inne wartości; włączam je w strefę osobistych narracji, emocji i wrażliwości. W ten sposób pragnę pobudzić indywidualną wyobraźnię i refleksję i sprawić by odbiorca mojej sztuki dowiedział się czegoś więcej o sobie i otaczającym go świecie.

 

 


 

 

TRZY ELEMENTY ARTYSTYCZNEGO JĘZYKA JOANNY HOFFMANN

 

   Wynalazek W. Einthovena, który w 1903 roku skonstruował urządzenie umożliwiające zapis czynności serca w formie elektrokardiogramu, umożliwił wizualizację jednego z bardziej znaczących  procesów dokonujących się wewnątrz człowieka. Pamiętając o badawczej i diagnostycznej doniosłości tej metody, nie powinniśmy zapominać, że wniosła ona także do dziedziny języka wizualnego pewien nowy, łatwo rozpoznawalny element. Z pewnością dla wielu osób jest on po prostu swoistym znakiem życia istot posiadających serce. Znacznie węższe jest grono ludzi, którzy widzą w kardiogramie formę niezwykle indywidualnego podpisu, charakteryzującego konkretną istotę i jednocześnie rodzaj zapisu momentu, w którym ona się znajduje. Właściwe rozpoznanie tych dwu składników, wpisanych jeden w drugi, możliwe jest dla uważnego obserwatora, gdy zestawi zapisy dotyczące jednej osoby z różnych momentów jej życia. Analogiczną sytuację spotykamy na terenie sztuki, dopiero porównanie kilku realizacji jednego autora pozwala uchwycić przenikanie się jego ogólniejszej postawy twórczej i cech specyficznych konkretnych prac.

   Motyw i idea kardiogramu pojawia się w twórczości Joanny Hoffmann od kilku lat, chyba pierwszy raz wykorzystane zostały w instalacji w Galerii Potockiej w 1996 roku. Na ścianach dwu pomieszczeń galerii biegła odtwarzająca kardiogram linia z czarnej gumowej linki umocowanej gwoździami i obciążonej kamykami (w jednej sali) i małymi odważnikami (w drugiej). Obraz (uproszczony) indywidualnego pulsu krwi poprzez wykorzystanie siły grawitacji wpisany został w określoną przestrzeń służącą prezentacji sztuki. Kardiogram w formie jaką wykorzystuje medycyna - wykreślany na papierze wyposażonym w drobną podziałkę - obecny był nie bezpośrednio, ale jako rodzaj wizualnej matrycy obecnej w zbiorowej pamięci. Znamienne, że tej wystawie indywidualnej towarzyszyła mała książka, złożona z dwóch tylko kartek (właściwie z samej okładki). Na przeciwległych wewnętrznych stronach zamocowana była elastyczna linka ograniczająca kąt możliwego otwarcia książki, linka ta stanowiła fragment kopii autentycznego kardiogramu umieszczonego wewnątrz.

   W ostatnich latach niektóre artystyczne książki Joanny Hoffmann na tyle blisko związane są z jej realizacjami przestrzennymi, że (jak zauważył Jerzy Ludwiński) stanowią rodzaj resume instalacji tej autorki. Faktycznie, niejednokrotnie są ich kondensacją, skrótowym uchwyceniem idei instalacji, a nie ich opisem. Efemeryczne z konieczności instalacje możemy w tej perspektywie potraktować jako przemijające pojawienia się książek w wersji\ rozpisanej na przestrzeń galerii, w wersji do której możemy wejść nie tylko myślowo, ale i fizycznie. Przypomina się tu jedna z "Myśli jednostronnych" zanotowanych przez Joannę: Książka jest fragmentem przestrzeni wypełnionym indywidualnym czasem. Sądzę zatem, że właśnie książki artystyczne są w pracy tej autorki rodzajem rzeczywistości źródłowej, rzeczywistości indywidualnie kreowanej, ale bardziej podstawowej, niż realizacje przestrzenne. Zawartość każdej książki to jedna określona idea, jedno doświadczenie mentalne przedstawione z rygorystyczną precyzją jak wyprowadzenie matematycznego wzoru.

   Odpowiednikami wchodzenia i poruszania się w przestrzeni instalacji są w przypadku książek fakty ich otwierania, oglądania, dotykania. Książki Hoffmann z delikatną premedytacją rejestrują te fakty aż do niemal całkowitego unicestwienia zawartego w nich zapisu. "Muzyka dla bezwładnych powtórzeń / Music for inert repetitions" to książka złożona z nieutrwalonych fotografii, które ulegają stopniowemu zaświetleniu w procesie oglądania. Na takich kartkach wyraźnie widoczne są odciski palców czytelników. Stanowią one dokument lektury i mimowolnej ingerencji oglądających w zawartość opowieści, która coraz bardziej zanika na stronach książki, a pozostaje w pamięci. Zapamiętane zostaje, że na kartkach tych były równomiernie rozmieszczone puste pięciolinie z jednym krótkim zapisem fragmentu kardiogramu, odpowiadającym jednemu uderzeniu serca. Dochodzi tu do spotkania dwu kodów rozpoznawczych indywidualności: linii papilarnych i linii tętna.

   W artystycznym języku, jakim posługuje się Joanna Hoffmann, występuje obok kardiogramu i nieutrwalonego (ale naświetlonego) fotograficznego papieru jeszcze jeden charakterystyczny element, o którym tu jeszcze nie wspominałem - przekształcany w różny sposób dźwięk bicia serca. Jego semantyczna wymowa jest oczywiście pokrewna tej, jaką niesie kardiogram, ale dźwięk obecny jest w przestrzeni w inny sposób. Pojawia się on w instalacjach jako pełnoprawny składnik, a sytuacje prezentacji książek artystycznych w specjalny sposób modyfikuje, służy zastanowieniu nad otoczeniem w jakim są obecne. Tak było na przykład w pracy "Muzyka sfer" pokazanej w ubiegłym roku w Zamku Ujazdowskim na wystawie dotyczącej refleksji konceptualnej. Przetwarzane w zmienny sposób dźwięki bicia serca skojarzone zostały z ideą Johannesa Keplera, który starał się określić akustyczne odpowiedniki planet Układu Słonecznego. Każdej z planet dotyczyła osobna książka, umieszczona na specjalnym postumencie z

ukrytym wewnątrz głośnikiem emitującym dźwięk. Sfera akustyczna była obecna permanentnie, a zawartość książek ujawniała się dopiero po podjęciu się ich oglądania. Wyodrębniały się dwa różne porządki percepcji. Dźwięk i całość aranżacji przestrzennej kreowały środowisko w   jakim odbywała się "lektura". Mieliśmy zatem swoisty model ukazujący sytuację czytającej osoby, która zawsze zanurzona jest w pewnym zespole jej indywidualnych i zewnętrznych kontekstów. W tym przypadku autorka książek spróbowała, choćby częściowo, przesądzić także o charakterze tych kontekstów i lekturę książek połączyć z lekturą otoczenia w jakim się ono dokonuje.

   W pracy Joanny Hoffmann "Here and now", przestrzennym obiekcie do czytania i obracania w dłoniach, zastanawia specjalna pozycja spójnika "i". Nie odnajdujemy go pomiędzy "tu" i "teraz",  ale na szczytach dwóch złączonych podstawami, schodkowych piramidkach utworzonych przez pozostałe słowa. To wyróżnienie spójnika przypomina wypowiedź przypisywaną Heideggerowi, że w tytule jego dzieła "Sein und Zeit" najważniejsze jest to środkowe "małe" słowo.

 

Grzegorz Borkowski

 


 

 


 

"CYTATY Z JOANNY HOFFMANN"

 

Łączenie przedmiotów czy to przez tło czy linie, wypływa być może z obawy przed zagubieniem ich w przestrzeni. Niepołączonym grozi stan nieważkości, bezwładu, zniknięcia, rozproszenia. Być może gros naszej energii życiowej idzie na nieustanne wiązanie ze sobą przedmiotów, ludzi, nas samych...  

 

Takie jest pierwsze wrażenie. Wynika ono z przeświadczenia, że najpierw były przedmioty, a dopiero potem pojawiła się łącząca je linia. Wydaje się, ze to przedmioty są połączone, że po wybraniu zostały objęte jakimś przebiegiem. Tym samym przedmioty uznaje się za ważniejsze. Ale istnieje możliwość, że najpierw była linia, jakiś niezakłócony przebieg, jakaś czysta idea, na przykład idea książki, a dopiero potem pojawiły się przedmioty, które uwiesiły się tego przebiegu, zmuszając go do poddania się obciążeniu, albo wdarły się w środek idei, zniekształcając jej oczywistość.

Przyjęcie, ze linia była czyś pierwotnym, prowadzi do jakieś wyjściowej doskonałości, do czegoś prostego i ciągłego, co w trakcie zdarzeń, jakim podlegamy uległo napięciom, obciążeniom i zboczyło z wyznaczonej trasy. (...) Przedmioty, które zmieniają przebieg linii czy ingerują we wnętrze książki, są w szczególny sposób narzucone przez intuicję, przeszłość, zdarzenia, pamięć. One w takiej sytuacji nie mogą być swobodnie wybrane, one musza pochodzić z wnętrza prywatnego świata i na dodatek muszą odnosić się do jego granic. Muszą opisywać ten świat i interpretować jego zasady. Są zawartością i równocześnie tę zawartość tłumaczą. (...)

Przedmioty  tworzące nowe znaczenie mogą być bardzo odległe od spraw, od przeszłych zdarzeń, do których w jakiś sposób się odnoszą. Najlepiej jak w ogóle nie można dotrzeć do prywatnej przeszłości dzieła.

Przedmioty i ich układy tworzone przez Joannę Hoffmann zachowują ten dystans. Można wyczuć za nimi prywatne odniesienia, ale nie można do nich dotrzeć. Dzięki czemu pozwalają się wypełniać cudzą prywatnością i nie znikają w atrakcyjności biograficznych wyjaśnień.

Trzeba mieć duże wyczucie balansu, żeby wpatrując się intensywnie w obszar prywatny, równocześnie tej prywatności nie ujawniać, a przy tym wszystkim, nie ujawniając jej, cały czas sygnalizować jej istnienie.(...)

 

Maria Anna Potocka, 

fragment tekstu z „Nowe przestrzenie sztuki. Instalacje lat 90-tych”, Galeria Biała, 1998

 

 



 

"JOANNA HOFFMANN"

(...) Przyczyną celową wydaje się być pytanie: czy podmiot może „zachować się stabilnie”? być czymś jednym, mimo iż wszystko co może uznawać za własne, można rozłożyć, wyabstrahować, włączyć w inną narrację biologiczną czy ideologiczną? albo zostać zobiektywizowanym, sprowadzonym do poszczególnych zachowań, funkcji, relacji?

wszystko cokolwiek Ja (tutaj Joanna Hoffmann) wygeneruje, wydaje się być jakąś powieścią. to nie jest cale jakaś konkretna historia. aura użytych materiałów i przedm iotów nie sugeruje jakiegoś ściśle określonego tematu narracji, ale staje się jej symbolem. (...)

 

Lech Karwowski

 fragment z katalogu Joanna Hoffmann „Epizod. Przewodnik po” 1999, BWA Lublin